Zaczęło się od wstąpienia do organizacji studenckiej (nazwy z premedytacją nie podaję) za namową koleżanki. O takich organizacjach różnie się
mówi. Ja co prawda już zrezygnowałam, ale polecam każdemu spróbować. Zawsze się czegoś
nauczy, pozna ludzi z całego świata i może gdzieś wyjedzie - jak ja. Ogromne możliwości.
Wypis z pamiętniczka [tekst w kwadratowych nawiasach to moje dzisiejsze wtrącenia]:
06.11.2011
A więc jestem w Pekinie. Uwierzyłam po przyjeździe, bo
wcześniej mój rozum nie potrafił ogarnąć tego, że wkrótce ja – Polka z krwi i
kości – znajdę się tyle tysięcy kilometrów od domu, na innym kontynencie, wśród
nieznanych mi ludzi.
Zacznijmy od początku, a więc od pomysłu...
Działam w międzynarodowej organizacji studenckiej, która
organizuje wolontariaty i praktyki. Sama prowadziłam dwukrotnie projekt, w
ramach którego do Polski przyjechali studenci z krajów takich jak Ukraina,
Rumunia, Włochy, Gruzja, Brazylia, Kanada, Chiny oraz Malezja i pracowali w
przedszkolach. To przyjemne uczucie móc komuś pokazać swój kraj, pomóc mu się w
nim odnaleźć, być swoistym opiekunem i przewodnikiem na obcej ziemi, próbując
się jednocześnie stać bratnią duszą, która pozwoli poczuć się jak w domu.
Uważałam, że mamy skromne warunki (och, jak bardzo się
myliłam), ale niczego do życia praktykantom nie brakowało (a tu miałam rację).
Skoro ludzie z odległych krajów przyjeżdżali do mojego kraju
– czemu miałabym się nie wybrać do nich? Po takiej myśli przyszedł czas na
decyzje i działanie.
Wykorzystałam wakacje i początek jesieni do odbycia moich
praktyk studenckich, aby mieć wolny czas na podróż zimą. Dlaczego zimą? Ano,
moim pierwszym pomysłem był wyjazd do Indii. W nasze lato panuje tam pora
deszczowa, więc wysnułam wniosek, że lepiej wybrać się tam w tym bardziej
turystycznym sezonie. Kultura hinduska mnie oczarowuje – kolory, przywiązanie
kobiet do rodziny (dla kogoś, kto wychował się na Larze Croft, to nie takie
oczywiste), obce nam tradycje i religia (pomijam kontakt z Hare Kriszna na
Przystanku Woodstock), piękna architektura, smaczna kuchnia [dziś jestem ostrożna z takimi stwierdzeniami, aż kraju nie odwiedzę]... ale stchórzyłam. Pomyślałam
sobie, że nie jest to dobry kraj do zapoznania się z Azją. Bieda, bród,
karaluchy, natręctwo mężczyzn, trudności w poruszaniu się komunikacją miejską,
komary, temperatura, sławne w mediach gwałty – to wszystko mogłoby mnie
zniechęcić do tego kontynentu. Teraz myślę, że chyba nie popełniłabym większego
błędu jadąc tam, niż do Chin. Szok kulturowy byłby ten sam. [Z perspektywy czasu uznaję, że jednak mogłoby być gorzej.]
Zaczęłam rozglądać się za innymi państwami, głównie w Azji
(jak już jechać zwiedzać świat, to hen, w najlepsze, tam, gdzie w zwykłe
wakacje nie miałabym szans pojechać, a co będę sobie żałować). Owszem, pojawił
się też Mauritius (Boże, jak chciałabym wylegiwać się tam teraz na plaży...),
ale głównie Indonezja, Tajwan, Chiny... Szukałam pracy z dziećmi, żeby ten
wolontariat miał też jakiś wyższy sens – pomoc innym. Znalazłam! Praca w szkole
dla dzieci migrujących z terenów wiejskich. Ekstra! Noclegi, wyżywienie
zapewnione – czego chcieć więcej? Zgłosiłam się, dostałam bez problemu,
zakupiłam bilet lotniczy, wybrałam się do stolicy po wizę, ubezpieczyłam się –
gotowe! Z małym wyjątkiem. Do Chin nie ma szczepień wymaganych, są tylko
zalecane. Większość z nich, z racji mojego wieku, miałam ważnych. Zostało mi
WZW A i dur brzuszny. Na żółtaczkę, owszem, udało mi się zaszczepić. Tu
jednakowoż zaczyna się pasmo nieszczęść. Nie mogłam wykonać od razu drugiego szczepienia,
bo zabrakło mi w tym momencie pieniędzy – sytuacja była podbramkowa, a koszta niemałe.
Przez to nie udało mi się zrobić szczepienia przeciw durowi brzusznemu wcale. Najpierw się rozchorowałam, potem myślałam, że mi przeszło, ale co nie
pojawiłam się w przychodni, to miałam stan podgorączkowy bez widocznych
jakichkolwiek innych objawów choroby. Naprawdę dobrze się czułam, więc sytuacja wkurzała mnie do granic możliwości. Taki błahy
powód, żeby pojechać do Azji niezaszczepionej! [Drugiej
dawki szczepienia nie przyjęłam do tej pory…]
cdn.
Ali
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mile widziane! :)