Natknęłam się wczoraj na taki oto artykuł: 7 Reasons Why You Should Travel Alone At Least Once In Your Life. Pozwolę go sobie skomentować i wytłuścić te powody po polsku. :)
1. Spotkasz niesamowitych ludzi.
Absolutnie potwierdzam. Podróżowanie samemu
otwiera nas na nowe znajomości. Nie otaczasz się bezpieczną grupką znajomych,
więc siłą rzeczy musisz otworzyć gębę do tego nieznajomego człowieka. Bez
kontaktu z ludźmi przez dłuższy czas oszalejesz. Kiedy zaś poznajesz osoby
z odmiennej kultury, zaczynasz dostrzegać różnice i podobieństwa, co jest niezwykłe. Czasem zadziwi Cię, ile
serdeczności i chęci niesienia pomocy mają w sobie inni.
2. Oszołamiające poczucie absolutnej wolności.
Mnie to nie oszołomiło… ale przyznaję, było
wygodnie. ;) Mogłam wstawać, o której mi się chciało, kłaść się nad ranem,
chodzić, gdzie chcę, kiedy chcę i na ile chcę, robić, na co akurat miałam ochotę…
Intensywne zwiedzanie vs byczenie się na łóżku? Sam decyduj! :) Pamiętaj tylko,
że nie warto zamienić przygody życia na ciągłe lenistwo.
3. Podróżując samemu stawiasz czoła własnym lękom
i niepewności.
Tak, tak, tak! Zazwyczaj nikt nic w tej
sytuacji za Ciebie nie załatwi. Oczywiście, możesz poprosić o pomoc
nieznajomego Chińczyka, który zna angielski, by kupił za Ciebie ten studencki
bilet, ale najpierw… musisz takiego znaleźć i odważyć się, by o tę pomoc się do
niego zwrócić. Będziesz musiał przesiadać się z autobusu do autobusu, nie
rozumiejąc w ogóle rozkładów jazdy. Będziesz musiał spróbować tego czegoś na
talerzu, bo inaczej kogoś obrazisz. Wiele razy poczujesz się sam, ale Twoja
głowa w tym, by nie czuć się samotnym.
4. Zakochaj się.
Wyjeżdżałam, będąc w długotrwałym związku.
Bywało ciężko, ale ciągle powtarzałam sobie (i Jemu), że to tylko parę tygodni.
Kiedy na samym początku było mi tak trudno, to jego głos w telefonie (nie wspomnę
nawet, ile wyniosły rachunki…) dodawał mi otuchy. Jeśli Wasz związek nie
przetrwa rozłąki, być może oznacza to, że coś było między Wami nie tak i być
może dobrze się stało. Jeśli Wasza relacja przetrwa, to wyjdzie Wam to tylko na
dobre, umacniając Waszą więź. Musicie sobie ufać i brać odpowiedzialność przede
wszystkim za siebie samych – pokus jest wiele, ale hasło przewodnie „Nie rób
drugiemu, co Tobie niemiłe” powinno zawsze ustawić Was do pionu. Tęsknota to
piękne uczucie i warto wykorzystać ten czas, by po powrocie z nowymi siłami
pogłębiać Waszą miłość.
A co, jeśli jesteś sam? Hulaj dusza! ;)
Żartuję, oczywiście, bo we wszystkim należy zachować zdrowy rozsądek, by omijać
niebezpieczeństwa. Jednak w moim przekonaniu wakacyjne przygody jak najbardziej
mają sens. Chwile zakochania to najpiękniejsze wspomnienia, jakich możemy
dorobić się w życiu! Tylko nie dajcie się smutkom, gdy przyjdzie moment
rozstania. Wy wspólnie decydujecie, czy to, co Was połączyło, ma się skończyć.
:)
P.S. Mam znajomą, która poznała chłopaka,
mieszkającego na innym kontynencie. Teraz są razem i mają się dobrze :) (Pozdrawiam! :D)
P.S.2. Kiedy wróciłam z Chin, mój chłopak
powiedział mi: „Nigdy więcej nie puszczę Cię na taki wyjazd!” Pstro, w tym roku
znowu wyjeżdżam, ale mam nadzieję, że w trakcie tej przygody i on do mnie
dołączy. :) To dopiero byłby niezły reunion!
5. Możesz poświęcić czas na rozwijanie siebie.
…i rozpieszczanie. :) Jeśli tylko starczy
Ci funduszy, nie żałuj sobie na wizytę w dobrej restauracji czy na wyjście na
jakieś przedstawienie. Jeśli jedziesz do Chin, a interesuje Cię tai-chi, pójdź
do parku i poćwicz z jedną z grup, które zbierają się tam specjalnie w tym
celu. A jeśli jesteś typem romantyka, nie żałuj sobie spoglądania z Wielkiego
Muru na szczyty pobliskich gór. Ten wyjazd jest tylko dla Ciebie, więc przeżyj
go tak, by to Ciebie on cieszył, a nie, by sprostać oczekiwaniom innych.
6. Będziesz miał szansę, żeby stworzyć siebie
od nowa i być tym, kim chcesz.
Najwidoczniej jestem z siebie całkiem
zadowolona, bo nie musiałam kreować się od zera. ;) Czy w kontaktach z
nowopoznanymi osobami byłam inna, niż zazwyczaj? Nie wiem, starałam się być
miła, ale nikogo nie udawałam. Może o to chodzi? Że w takiej sytuacji po prostu
więcej się uśmiechasz, jesteś otwarty i żądny przygód, ale nadal jesteś sobą i
zwyczajnie odkrywasz, jaka fajna z Ciebie osoba?
7. Możesz nareszcie zostawić wszystko inne za
sobą.
Mnie problemy i tak chciały ścigać, ale
kiedy wspinasz się po schodach w Chuandixii lub słuchasz okropnego śpiewu
podczas opery pekińskiej, nagle umysł Ci się oczyszcza. W końcu tak czy siak za
granicą niczego nie rozwiążesz, to po co się o to troszczyć? Carpe diem. Jak
odpoczniesz, to po powrocie do kraju łatwiej będzie Ci ułożyć sprawy. Jeśli zaś
chodzi o odcięcie się od świata, to cóż… ja nie mogłam. Trzeba było uspokajać
rodzinę mailami. ;)
Skoro pojawiła się lista plusów podróżowania samemu, to ja
stworzę własną listę MINUSÓW. :)
1. Nie będziesz miał z kim dzielić się
przeżyciami.
Dla mnie to największa wada podróżowania
samemu. Zachwycam się widokiem świątyni i zapachem kadzideł, które oczarowują
mnie swoim mistycyzmem, tylko… komu mogę się z tego zwierzyć? Napiszę na blogu,
zanotuję w pamiętniczku, przekażę rodzinie w mailu, ale to już nie to samo, co
zdawanie relacji na żywo.
2. Zabraknie Cię na zdjęciach.
Niestety. Jasne, zawsze możesz mieć ze sobą
statyw albo poprosić o zdjęcie kogoś nieznajomego, jednak istnieje szansa, że
aparatu więcej nie zobaczysz albo że fotografia ta pozostawi wiele do
życzenia. Poza tym, ile razy można kogoś zaczepiać w tym celu?
Co autor miał na myśli? |
3. Gdy dopadnie Cię kryzys, będziesz sam.
Rachunek telefoniczny, na który
zapracowałam na początku wyjazdu, mówi sam za siebie. Nawet nie pytaj.
4. Koszty są większe.
Wypożyczenie auta, grupowe bilety, porcja
dania, którą mógłbyś się z kimś podzielić, pokój hotelowy…
5. Twoje bagaże są taaakie ciężkie.
Biorąc pod uwagę, że nie podróżujesz z
samymi ubraniami, musisz targać rzeczy, które mógłbyś rozdzielić między większą
liczbę osób. Pasta do zębów czy żel pod prysznic to taki trochę marny przykład, ale ja
na przykład woziłam ze sobą… czajnik. Jeśli chodzisz po górach z własnym namiotem, palnikiem i co tam jeszcze potrzebne do przetrwania, to w ogóle strach ważyć plecak.
6. Czujesz się mniej bezpiecznie, bo tak
właśnie jest.
Ten punkt nie potrzebuje chyba większego
uzasadniania, szczególnie, jeśli jesteś dziewczyną. Za siebie powiem jednak, że
(nie szlajając się po nocach pustymi ulicami) w Pekinie czułam się mimo
wszystko bezpiecznie. Może Chińczycy nie straszą swoją posturą, a może nie
trafiałam w niebezpieczne miejsca.
7. Czasem odechciewa Ci się wszystkiego i
brakuje osoby, która dałaby Ci kopniaka w cztery litery.
Leżysz na łóżku i rozmyślasz: „Po co
właściwie mam tam iść?... Jaki jest sens?... Nie chce mi się… Jest tak rano... Może kiedyś
jeszcze tu wrócę, po co iść na Wielki Mur, skoro tam tak wieje? A w ogóle to na pewno będzie
dzisiaj padać…” Czasem powinno się zapomnieć o tej „absolutnej wolności”. ;)
Podróżowaliście kiedyś sami? Ciekawa jestem, czy macie na ten temat jakieś inne zdanie. :) Możecie się nim podzielić w komentarzach. A jeśli o mnie chodzi... ZACHĘCAM, by zdobyć się na taką podróż. Szczególnie, jeśli zwyczajnie nie macie się z kim zabrać. Nie warto ograniczać się tylko z tego powodu - trzeba spełniać marzenia!
Ali
Ali
Z 5,6,7 plusami to ja się raczej nie zgodzę. Tak samo można robić to podróżując w grupie czy parze, a na pewno jest przyjemniej;-)
OdpowiedzUsuńPewnie i można, ale uważam, że w jakimś stopniu zawsze będziemy ograniczeni innymi osobami. ;) Bo co, jeśli ja chcę pośpiewać z tym dziwnym chórkiem w chińskim parku, a reszta woli w tym czasie iść do McDonald'sa? (5) :D Albo staram się udawać miłą i roześmianą dziewczynę, bo akurat podoba mi się pan rozmówca, a kolega obok wywraca oczami, bo wie, że normalnie nigdy bym nie zaśmiała się z tego dowcipu? (6) :D Że nie wspomnę o tym, jak kumple ze studiów ciągle gadają o robieniu zaległych projektów, a ja chcę po prostu o tym zapomnieć... (7) :D
UsuńPrzykłady może są z czapy wzięte (no bo są), ale mimo wszystko: podróżując w grupie musimy się upewnić, że ta grupa nam pasuje i jednak nastawić się na kompromisy, których nie unikniemy. :) Ale zgodzę się na pewno: w kupie raźniej! Ja samotną podróż mam odhaczoną, w każdym razie. ;)
Nie mówię, że podróżowanie samotne nie ma plusów, bo ma (chociażby wymienione pierwsze cztery), ale te ostatnie po prostu do mnie nie przemawiają;-) Przecież nie trzeba wyjechać samemu aby "tworzyć siebie od nowa", co nam ten kolega w tym przeszkadza, ano nic. Chyba że "nowa ja" już go nie chcę w znajomych, to inna sprawa;-)
UsuńTo rzeczywiście byłby konflikt interesów. :D
UsuńCzajnik sie przydał? Bo biorac pod uwage warunki jakie opisywalas nie dzialajace gniazdka by mnie nie zdziwily :)
OdpowiedzUsuńMK
Czajnik uratował mi życie, pewnie jeszcze go opiewałam w mailach do rodziny, więc zagości na tej stronie łącznie ze zdjęciem. :D Co do gniazdek z kolei, to raz serce mi stanęło, kiedy podłączyłam laptopową ładowarkę, coś zrobiło straszne *psssst*, zgasło światło i myślałam, że oto zakończył się mój kontakt ze światem pozaazjatyckim. :( Na szczęście wszystko pozostało git. ;)
UsuńTen czajnik tez mnie rozwalil, zapomnialam o tym! Co do ladowarek, taka porada - zawsze najpierw ladowarka do kontaktu, a dopiero potem podlaczac do laptopa... jest szansa ze to pomoze zachowac komputer :)
OdpowiedzUsuńOd tamtej pory trzymam się tej zasady ZAWSZE ;)
UsuńBardzo ciekawy artykuł :) Choć podróżuję zawsze w parze, bo jednak łatwiej wtedy znaleźć nocleg / taniej i ogólnie raźniej, to chciałabym spróbować kiedyś takiego samotnego poszwendania się po świecie.
OdpowiedzUsuńSpróbować na pewno warto, bo to dobry egzamin z życia :)
Usuń